Rozenek, Cichopek, a może Wieniawa? Top 10 Najpopularniejsi Sadybianie 2021

Rozenek, Cichopek, a może Wieniawa? Top 10 Najpopularniejsi Sadybianie 2021

Czołowa dziesiątka najpopularniejszych mieszkańców warszawskiej Sadyby nie pozostawia wątpliwości co do tego, kogo internauci kochają najbardziej.

To już nie przelewki. W czołowej dziesiątce naszego rankingu Najpopularniejsi Sadybianie 2021 znajdują się same najgorętsze nazwiska polskiego show-biznesu. Tylko w jednym miesiącu – w czerwcu tego roku – każde z nich wyszukiwano w Google aż kilkadziesiąt tysięcy razy.

W dotychczasowych zestawieniach z lat 2013-2017 aż trzykrotnie z dużą przewagą wygrywała Małgorzata Rozenek.  Podium dzieliła z nią zawsze Katarzyna Cichopek, w pierwszej czwórce była też Weronika Rosati.

W tym roku trzy tradycyjne rywalki pogodziła nowa królowa – Julia Wieniawa. Młoda aktorka (23 l.) w ciągu zaledwie czterech lat od 2018 roku wystąpiła w 10 filmach (m.in. Kobiety mafii, Jak poślubić milionera, Wszyscy moi przyjaciele nie żyją, Sala samobójców. Hejter, W lesie dziś nie zaśnie nikt) i 4 serialach telewizyjnych (m.in. Rodzinka.pl, Zawsze warto). Wieniawa jest też bardzo aktywna w mediach społecznościowych – na swoim koncie na Instagramie ma aż 2 miliony (!) fanów. Zainteresowanie fanów widać też w wyszukiwarce Google. W czerwcu tego roku jej imię i nazwisko wpisywano do Internetu nieco ponad 200 tysięcy razy. To tyle co łączna liczba wyszukiwań dla osób z kolejnych trzech miejsc: Małgorzaty Rozenek, Marzeny Rogalskiej i Katarzyny Cichopek.

Po raz pierwszy w pierwszej dziesiątce rankingu zameldowali się – poza Julią Wieniawą – zmarły w ubiegłym roku aktor i wykładowca, Andrzej Strzelecki, piłkarz Radosław Majdan oraz aktor Antoni Królikowski.

Choć wiele znanych osób pojawia się w czołówce po raz kolejny, ich popularność jest znacznie większa niż w 2017 roku. Kiedy ukazał się nasz ostatni ranking, aby wejść do pierwszej dziesiątki trzeba było mieć co najmniej 6.600 wyszukiwań w Google. Dziś taki sam wynik wystarczy zaledwie na miejsce pod sam koniec trzeciej dziesiątki.

Zestawienie popularności przygotowaliśmy na podstawie liczby wyszukiwań w serwisie Google w czerwcu 2021. W zestawieniu uwzględniliśmy znane osoby, które mieszkają lub mieszkały na starej Sadybie.

Top 10 Najpopularniejsi Sadybianie 2021

1 Julia Wieniawa – Aktorka 201.000 wyszukiwań

2 Małgorzata Rozenek – Prezenterka tv 90.500

3 Marzena Rogalska – Dziennikarka 60.500

4-6 Katarzyna Cichopek – Aktorka 49.500

4-6 Marek Kondrat – Aktor 49.500

4-6 Andrzej Strzelecki – Aktor 49.500

7 Tomasz Kammel – Prezenter tv – 40.500

8 Radosław Majdan – Piłkarz – 33.100

9-11 Antoni Królikowski – Aktor 27.100

9-11 Weronika Rosati – Aktorka 27.100

9-11 Tadeusz Sznuk – Prezenter tv 27.100


Czytaj dalej

Gwiazdy lubią Sadybę. Zobacz najpopularniejszych mieszkańców warszawskiego osiedla

Gwiazdy lubią Sadybę. Zobacz najpopularniejszych mieszkańców warszawskiego osiedla

Po latach powracamy z naszym rankingiem najpopularniejszych mieszkańców warszawskiej Sadyby.  Dominują w nim twarze znane z kina i telewizji, ale są też niespodzianki – przedstawiciele mało medialnych zawodów. Dziś prezentujemy gwiazdy z miejsc 11-50.

Kiedy w 2017 roku ostatni raz przedstawiliśmy ranking najpopularniejszych mieszkańców Sadyby, dominacja gwiazd telewizji i kina była bezdyskusyjna. Te same nazwiska przewijały się w czołówce zestawienia przez kilka poprzednich lat. Na podium królowały zwykle dwie gwiazdy – Małgorzata Rozenek i Weronika Rosati.

Od tego czasu wiele się na świecie zmieniło – wiele karier przerwała pandemia, a tradycyjne media coraz mocniej są wypierane przez Internet i media społecznościowe.  Byliśmy ciekawi, jak te wydarzenia wpłynęły na popularność znanych osób mieszkających na warszawskiej Sadybie. Popularność zmierzyliśmy tak jak dotychczas liczbą wyszukiwań danej osoby w Google. Wyniki pochodzą z czerwca tego roku.

W zestawieniu uwzględniliśmy wszystkie znane osoby, które mieszkają lub mieszkały na starej Sadybie, zarówno żyjące (tych jest zdecydowana większość), jak i zmarłe.

Wyniki dla miejsc 11-50

Tegoroczna pięćdziesiątka najpopularniejszych na Sadybie nie zaskoczyła. Na liście dominują twarze znane z telewizji i kina, które widzieliśmy w zestawieniach sprzed lat. Wymuszona Covidem mniejsza liczba kręconych filmów i koncertów oraz przeniesienie się widzów do Internetu nie zaszkodziły ich karierom.

Wśród 40 nazwisk, które znalazły się pod czołową dziesiątką, najczęściej znajdziemy aktorki i aktorów – m.in. Dorotę Naruszewicz, Paulinę Holtz, Jacka Rozenka i Bartosza Obuchowicza. Sporo jest też dziennikarzy prasowych i telewizyjnych – na przykład Piotr Kraśko, Bożena Walter, Mariusz Szczygieł i Jacek Żakowski.  Często obecni w zestawieniu są muzycy i politycy.

Niespodzianki

W tegorocznym rankingu jest kilka niespodzianek. Największa to obecność i wysokie miejsce nowej mieszkanki Sadyby, Edyty Bartosiewicz. Piosenkarka nie ukrywa publicznie faktu, że bardzo lubi te okolice. Na swoim profilu na Instagramie wielokrotnie dzieliła się zdjęciami i filmami z osiedla, a szczególnie z brzegów Jeziorka Czerniakowskiego.

W zestawieniu zaskakuje pojawienie się kilku przedstawicieli stosunkowo mało medialnych profesji. Wśród nich znaleźli się fotograf Tadeusz Rolke, lekarz Wojciech Falęcki oraz prawnik Jacek Dubois.

Jest też znak czasów – pierwszy internetowy influencer. Pod koniec trzeciej dziesiątki zameldował się Filip Zabielski. Poza dużą rzeszą fanów w mediach społecznościowych (320 tysięcy na Instagramie, 110 tysięcy na You Tube, 134 tysięcy polubień na TikToku), sadybianin może pochwalić się również kinowym debiutem w filmie #Jestem M. Misfit. Urodzony w 1996 roku, Zabielski jest najmłodszym mieszkańcem Sadyby w tegorocznym zestawieniu. W podobnym wieku jest aktorka goszcząca w pierwszej dziesiątce rankingu.

Pierwsza dziesiątka rankingu Najpopularniejsi Sadybianie 2021 ukaże się 9 września.

 

Ranking „Najpopularniejsi Sadybianie 2021” – Miejsca 12-52

12 Jacek Rozenek – Aktor 22.200 wyszukiwań

13 Piotr Kraśko – Dziennikarz18.100

14 Jacek Cygan – Autor tekstów12.100

15-21 Edyta Bartosiewicz – Piosenkarka 9.900

15-21 Barbara Brylska – Aktorka 9.900

15-21 Elżbieta Dmoch – Piosenkarka 9.900

15-21 Dorota Naruszewicz – Aktorka 9.900

15-21 Małgorzata Niemirska – Aktorka 9.900

15-21 Zdzisława Sośnicka – Piosenkarka 9.900

15-21 Marek Walczewski – Aktor 9.900

22-28 Zofia Czerwińska  – Aktorka 8.100

22-28 Irena Eris – Przedsiębiorczyni 8.100

22-28 Paulina Holtz – Aktorka 8.100

22-28 Kazimierz Kaczor – Aktor 8.100

22-28 Andrzej Kopiczyński – Aktor 8.100

22-28 Mariusz Szczygieł – Pisarz 8.100

22-28 Filip Zabielski – Influencer 8.100

29-30 Marcin Hakiel – Tancerz 6.600

29-30 Monika Dzienisiewicz Olbrychska – Aktorka 6.600

31-35 Zbigniew Jakubas – Przedsiębiorca 5.400

31-35 Jerzy Kamas – Aktor 5.400

31-35 Bartosz Obuchowicz – Aktor 5.400

31-35 Jeremi Przybora – Twórca tekstów 5.400

31-35 Bożena Walter – Dziennikarka 5.400

36-40 Józef Beck – Polityk 4.400

36-40 Włodzimierz Cimoszewicz – Polityk 4.400

36-40 Rafał Olbrychski – Aktor 4.400

36-40 Marek Przybylik – Dziennikarz 4.400

36-40 Mariusz Walter – Przedsiębiorca 4.400

41-42 Maciej Giertych – Polityk 3.600

41-42 Janusz Kruk – Muzyk 3.600

43-46 Jacek Dubois – Prawnik 2.900

43-46 Edward Dwurnik – Malarz 2.900

43-46 Dariusz Rosati – Polityk 2.900

43-46 Jacek Żakowski – Dziennikarz 2.900

47 Jacek Cichocki – Polityk 2.400

48-52 Tadeusz Chmielewski – Reżyser filmowy 1.600

48-52 Wojciech Falęcki – Lekarz 1.600

48-52 Marek Kościkiewicz – Muzyk 1.600

48-52 Tadeusz Rolke – Fotograf 1.600

48-52 Katarzyna Stoparczyk – Dziennikarka 1.600

 


Czytaj dalej

Deweloper przygotował koncepcję zabudowy dla osiedla przy Jeziorku Czerniakowskim

Deweloper przygotował koncepcję zabudowy dla osiedla przy Jeziorku Czerniakowskim

Firma Apricot zaprezentowała właśnie efekty wielomiesięcznych prac nad koncepcją architektoniczną dla osiedla przy Jeziorku Czerniakowskim. Poza domami i blokami mieszkalnymi powstaną ścieżki pieszo-rowerowe, parki sąsiedzkie, place zabaw, korty tenisowe i siłownie pod chmurką.

Przed wakacjami donosiliśmy o planach budowy osiedla na dziewiczych łąkach przy Jeziorku Czerniakowskim. Firma Apricot deklarowała wtedy, że na 6 hektarach przy Bernardyńskiej postawi domy jednorodzinne w zabudowie szeregowej oraz dwa budynki wielorodzinne. Zapowiadała również, że na własny koszt doprowadzi drogi oraz sieci ciepłowniczą, wodociągową i elektryczną. Zgodnie z wymogami planu dla Czerniakowa Południowego ma też zachować minimum 60 procent powierzchni biologicznie czynnej oraz wybudować na własny koszt niecki infiltracyjne i bioretencyjne wymagane, by zapobiec wysuszeniu pobliskiego Jeziorka Czerniakowskiego.

Parki, place zabaw a nawet korty tenisowe dla mieszkańców

Po wakacjach deweloper przedstawił gotową koncepcję architektoniczną dla osiedla, opracowną przez warszawską pracownię Studio 20. Zakłada ona zabudowę wielorodzinną – ok. 140 mieszkań i budynki jednorodzinne – ok. 94 mieszkania. Docelowo w planach jest także drugi etap, w ramach którego powstanie 180 mieszkań w budynkach wielorodzinnych.

Jak zapowiada Apricot, w ramach inwestycji oprócz mieszkań powstanie infrastruktura, z której korzystać będą wszyscy mieszkańcy: ścieżki pieszo-rowerowe, parki sąsiedzkie, place zabaw, korty tenisowe i siłownie pod chmurką. Mieszkańcy zyskają też dostęp do podstawowych usług – w parterach nowych budynków zaprojektowano ok. 800 metrów kw. powierzchni usługowych.

– Planujemy tak zagospodarować zieleń, aby zachęcała ona do rekreacji na świeżym powietrzu. Jesteśmy otwarciu na rozmowy z miastem na temat szczegółów atrakcyjnego zagospodarowania tego terenu w postaci parków, czy kortów tenisowych – mówi Piotr Jakubowski z firmy Apricot.

Droga i czasochłonna infrastruktura

Inwestor podkreśla, że budowa infrastruktury wiąże się z dużymi nakładami. Układ drogowy o łącznej długości 18 tys. metrów kw. ma go kosztować ok. 22,3 mln zł, a budowa sieci – dodatkowe 9 mln zł.

Szacunkowy czas budowy osiedla to 20 miesięcy od rozpoczęcia prac. Dotychczasowe relacje dewelopera z miastem w sprawie doprowadzenia nowej infrastruktury nie wróżą jednak szybkiej realizacji inwestycji. – Niestety, czynnikiem, który obecnie utrudnia zrealizowanie inwestycji jest brak sprawnej współpracy ze strony miejskich jednostek w zakresie sfinalizowania formalności dotyczących budowy nowej infrastruktury – mówi Aleksandra Wołodźko, prezes Greenfields, firmy doradczej działającej na zlecenie właścicieli nieruchomości. – Terminy inwestycji uzależnione są m.in. od przedłużających się uzgodnień z Urzędem Miasta Stołecznego Warszawy oraz Miejskim Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji w zakresie odwodnienia dróg i sieci – podkreśla.

Inwestor zapowiada, że jesienią złoży wniosek o pozwolenie na budowę dla I etapu osiedla. Ma to zrobić pomimo trwającej niepewności co do statusu prawnego planu miejscowego dla Czerniakowa Południowego. 20 sierpnia 2019 roku Wojewoda Mazowiecki złożył skargę na plan miejscowy, a Naczelny Sąd Administracyjny do dziś nie wyznaczył daty rozprawy w tej sprawie.


Czytaj dalej

Cicha potańcówka nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Didżeje zagrają na koniec sezonu

Cicha potańcówka nad Jeziorkiem Czerniakowskim. Didżeje zagrają na koniec sezonu

Didżeje zagrają nad Jeziorkiem Czerniakowskim na koniec sezonu kąpielowego.

Takiej imprezy jeszcze na Sadybie nie było. Mokotowski Ośrodek Sportu i Rekreacji, opiekujący się kąpieliskiem Jeziorka Czerniakowskiego, organizuje na koniec sezonu kąpielowego tzw. cichą potańcówkę (ang. silent disco). Na scenie zagrają didżeje, ale uczestnicy imprezy będą słuchać muzyki bezgłośnie, na bezprzewodowych słuchawkach.

Organizatorzy zapewniają, że ich potańcówka „nie będzie zakłócać porządku dziennego”. Na scenie zagrają: Nebaz (https://www.facebook.com/nebazdj), Tyszka (https://www.facebook.com/tyszkadj) oraz Alicja z kolektywu Poważne Dziewczyny (https://www.facebook.com/PowazneDziewczyny).

Wypożyczenie słuchawek będzie bezpłatne. Jedna osoba będzie mogła wypożyczyć maksymalnie 6 słuchawek okazując dowód tożsamości. Słuchawki będą dostępne od godz. 18:00.  Sama impreza potrwa od 18.00 do 21.00. Silent Disco odbędzie się w niedzielę, 12 września przy ul. Jeziornej 4.  


Czytaj dalej

Znana sadybiańska restauracja jednak nie wraca po pandemii. Zaczyna nowy rozdział

Znana sadybiańska restauracja jednak nie wraca po pandemii. Zaczyna nowy rozdział

Jedyna restauracja z polską kuchnią na Sadybie nie wraca po Covidzie. Mimo zniesienia obostrzeń sanitarnych, zamyka kuchnię i inwestuje w rodzinną tradycję.

Ostatnie miesiące to prawdziwe eldorado w gastronomii. Restauracje znów są oblegane, klienci zamawiają też z dostawą do domu. Mimo sprzyjających okoliczności, znana sadybiańska restauracja Zegarmistrzowska zdecydowała się nie wracać do dawnej działalności. Nie zjemy już tam tradycyjnej polskiej kuchni – pierogów, zrazów, żurku. Dziś całe wyposażenie kuchni wystawione zostało na sprzedaż na jednej z grup na Facebooku. W pakiecie znalazły się m.in. 6-palnikowa roczna kuchnia gazowa, dwie lodówki i dwie zamrażarki, 23 garnki ze stali nierdzewnej o różnych przekrojach.

Minęła radość

Małgorzata Durska, współwłaścicielka Zegarmistrzowskiej potwierdza definitywny rozbrat z pełną gastronomią. – Gotowanie przestało nam sprawiać radość. Nie mamy już do tego dawnego zapału. Co innego gotować dla siebie, a co innego prowadzić lokal i wszystkiego doglądać osobiście, bez zewnętrznego menedżera – mówi.

Pełnej kuchni nie było już od dawna, ale właściciele lokalu przy Muszyńskiej 23 (wejście od Okrężnej) tłumaczyli to pandemią. W styczniu tego roku informowali na Facebooku, że działalność kuchni jest wstrzymana do odwołania, w kwietniu wrócili na moment z ofertą dań wielkanocnych na wynos, potem pisali, że zamknęli kuchnię „w oczekiwaniu na lepsze czasy”. „Czekamy aż pozwolą na to okoliczności” – dawali nadzieję restauratorzy.

Czas na kawiarnię i butik

Zamknięcie kuchni nie oznacza jednak zamknięcia lokalu. Nadal będzie tam działać kawiarnia. Można przyjść na quiche, tartę, lody, ciasta, piwo, wino, kawę.  Dla większość mieszkańców i gości Sadyby Zegarmistrzowska pozostanie więc kameralnym miejscem spotkań.

Na kawiarni jednak się nie skończy. Zegarmistrzowska przeobraża się bowiem w butik z zegarkami z prawdziwego zdarzenia. Właścicielka lokalu, wychowana w rodzinie, w której ojciec i dziadek byli zegarmistrzami, rozpromienia się na samą myśl. – Tworzymy prawdziwą pracownię zegarmistrzowską – mówi. I dodaje: – Na stałe, na miejscu pracować w niej będzie kilka osób. Kolejnych kilka będzie przyjeżdżało po zegary i zegarki, by pracować nad nimi w domu. Już teraz współpracujemy z czterema muzeami w Polsce, konserwując i naprawiając unikatowe cacka nawet z 16. wieku. Do tego naprawiamy zegary i – co sprawia nam największą frajdę – sprowadzamy i sprzedajemy oryginalne stare zegarki z całego świata. Bardzo pomaga nam w tym nasza nastoletnia córka, która jest siłą napędową poszukiwań.

– Przepraszam, ale muszę przerwać – rzuca nagle pani Małgorzata. Po chwili wraca. – Właśnie sprzedałam kolejny zegarek – opowiada rozpromieniona.  Jak widać, Zegarmistrzowska może nie ma już pełnej kuchni, ale jej właściciele mają dość pomysłów i energii, by dalej być ważnym punktem integracyjnym na mapie starej Sadyby.


Czytaj dalej

Zadaszony pasaż handlowy z eleganckimi pawilonami. Tak mógłby wyglądać nowy bazar na Sadybie

Zadaszony pasaż handlowy z eleganckimi pawilonami. Tak mógłby wyglądać nowy bazar na Sadybie

Kupcy z Bazaru Sadyba znaleźli dwie nowe lokalizacje dla targowiska. Jedna z nich zakłada budowę pasażu handlowego na miarę XXI wieku.

Kupcy Bazaru Sadyba muszą opuścić swoje pawilony na rogu św. Bonifacego i Konstancińskiej do końca tego roku. Zamiast czekać na swój rychły koniec, aktywnie szukają alternatywnych lokalizacji dla targowiska. Na razie znaleźli dwie. Obie mają jednak poważne wady, każda inne.

Dzielnica wskazuje, ale wymaga

Pierwsze rozwiązanie jest znane kupcom od lat. To działka przy Gołkowskiej i Bernardyńskiej, którą w planie miejscowym dla Czerniakowa Południowego zapisano na targowisko. Kiedy przed wakacjami kupcy zgłosili się na rozmowy z mokotowskim ratuszem okazało się jednak, że oczekiwania dzielnicy mocno rozmijają się z ich możliwościami finansowymi. Urzędnicy zażądali od nich projektu architektonicznego, doprowadzenia przyłączy, postawienia jednorodnych pawilonów – wszystko na koszt kupców.

– To się nie mogło udać – mówi Iwona Sieczkowska-Pacuska z administracji bazaru, która reprezentowała kupców w tej sprawie. – Koszty były po prostu zbyt wysokie, więc ostatecznie zrezygnowaliśmy – dodaje.

– Lokalizacja przy Gołkowskiej nie spotkała się z zainteresowaniem kupców. Otrzymaliśmy od nich pismo o rezygnacji z zaproponowanej im działki – potwierdza Monika Chrobak, rzeczniczka dzielnicy Mokotów. – Kupcy zdecydowali się poszukać nowej lokalizacji na własną rękę. Z tego co wiem, znaleźli ją przy Cmentarzu Czerniakowskim – dorzuca przedstawicielka dzielnicy. O szczegółach nie chce jednak rozmawiać.

Elegancko i znacznie bliżej

– Faktycznie, jest taka działka między cmentarzem a przedszkolem przy Powsińskiej – przyznaje Sieczkowska-Pacuska. – Kupcy rozmawiają o niej z właścicielem, ale ja już się tym nie zajmuję. Moja rola skończyła się na rozmowach z dzielnicą o Gołkowskiej – wyjaśnia. Na koniec wrzuca prawdziwą bombę: – Chodzą plotki, że właściciel działki zaproponował kupcom, że sam postawi im pawilony.

Działka między murem cmentarza a przedszkolem na Powsińskiej jest tylko jedna.  I akurat jest na sprzedaż – tak przynajmniej głosi stojący przed nią baner. Zadzwoniliśmy na podany tam numer. – Tak, prowadzę rozmowy z kupcami z Bazaru – odpowiada wyraźnie zaskoczony męski głos. Później pan Krzysztof (który prosił o niepodawanie nazwiska) mówi już jednak bardziej swobodnie. – Chciałem, żeby powstał tu zadaszony pasaż handlowy z estetycznymi jednorodnymi pawilonami, taki na miarę XXI wieku – roztacza swoją wizję nowego Bazaru Sadyba.

Nasz rozmówca wyjaśnia, że na 1700-metrowej działce miałoby powstać około 30-35 budek w dwóch rozmiarach, większe po 20-23 m2 i mniejsze po 12 m2. – Wszystkie sfinansowałbym sam – zapewnia. Jak mówi, działka ma już na miejscu wszystkie media i przyłącza. To ważny argument. Kupcy nie musieliby tu doprowadzać przyłączy, co niestety jest konieczne w przypadku lokalizacji przy Gołkowskiej. Kupcom odeszłoby więc większość kosztów instalacji w nowym miejscu.

Czy nowa lokalizacja przy Powsińskiej jest równie korzystna dla klientów? Niekoniecznie. Jej położenie jest bowiem mniej centralne od obecnego – zamiast przy ruchliwym skrzyżowaniu Sadyby niedaleko wysokich bloków, nowe miejsce znajduje się dwieście metrów w kierunku śródmieścia, bliżej części willowej osiedla. Niby niewiele, ale szczególnie dla starszych mieszkańców, którzy stanowią dużą część klienteli targowiska, dojście dodatkowego odcinka może stanowić problem. Nie uległaby zmianie natomiast odległość od parkingu – podobnie jak teraz, samochód trzeba by zaparkować przy św. Bonifacego i stamtąd dojść na piechotę. W wizji właściciela, wjazd na teren bazaru byłby możliwy tylko dla samochodów z towarem i to tylko po godzinach pracy targowiska.

Piętrowe schody

– To już nieaktualne – mówi wyraźnie przygaszony właściciel działki przy Cmentarzu Czerniakowskim, kiedy rozmawiamy z nim ponownie. – Okazuje się, że choć plan miejscowy pozwala w tym miejscu na nieuciążliwe usługi, w tym związane z handlem spożywczym, to zdaniem urzędników nie da się obejść kilku ograniczeń – mówi.

Największą przeszkodą jest to, że działka nie ma wpisanego przeznaczenia na targowisko. – Można zmienić plan miejscowy w tym zakresie, ale to zajmie kilka lat, a ani ja ani kupcy aż tyle czasu nie mamy – komentuje pan Krzysztof. Na tym jednak schody się nie kończą. Aby spełnić wymogi planu miejscowego dla Czerniakowa Południowego, na terenie działki właściciel musiałby utworzyć ponad 30 miejsc parkingowych. – W tym celu trzeba by zbudować parking podziemny, a to już są astronomiczne koszty – mówi. Na domiar złego, w pasie 50 metrów od murów cmentarza rozciąga się pas sanitarny, w którym – według przepisów – nie można m.in. przechowywać żywności. Analiza okolicy cmentarza wskazuje, że wymóg ten nie zawsze jest ściśle egzekwowany, co nie oznacza jednak, że nie obowiązuje.

– Bez dobrej woli urzędów, to się wszystko nie spina finansowo i czasowo – podsumowuje właściciel działki przy Powsińskiej. – Po rozmowach z urzędnikami jestem zmuszony zrezygnować z tego projektu. Swoje stanowisko przekazałem już kupcom – mówi.

Kupcy potwierdzają. – Jest jeszcze w grze lokalizacja pod kopcem, ale to daleko stąd – mówi pan Jerzy, kupiec z Bazaru, który współprowadził rozmowy z właścicielem działki przy Powsińskiej. – Zdecydowanie wolelibyśmy coś w pobliżu obecnego miejsca. Na dziś nie mamy jednak nic nowego na oku – dodaje.


Czytaj dalej

To były najczarniejsze dni w historii Sadyby. Rzeź na koniec Powstania Warszawskiego

To były najczarniejsze dni w historii Sadyby. Rzeź na koniec Powstania Warszawskiego

„Ukrainiec podpity wyrwał kobiecie małe dziecko, które miało kilka miesięcy i wrzucił przez okno do palącego się budynku.” O bombach, gwałtach i rozstrzeliwaniach z końca sierpnia i początku września 1944 opowiadają ówcześni nastolatkowie – naoczni świadkowie rzezi na Sadybie.

Powstanie Warszawskie na Sadybie miało różne oblicza. Na początku sierpnia 1944 miał miejsce romantyczny zryw i szybkie zajęcie pozycji przez powstańców, potem nastał kilkutygodniowy okres radosnej wolności na całym osiedlu, aż wreszcie wkradły się frustracja, strach i zwątpienie, gdy kolejne dzielnice Warszawy zaczęły kapitulować. Relatywny spokój Sadyby skończył się gwałtownie 31 sierpnia. Od tego dnia do 2 września 1944 Niemcy ostro bombardowali fort na Powsińskiej i ostrzeliwali osiedle znad Jeziorka Czerniakowskiego. Frontalny atak Niemców przyniósł pożary, gwałty i zabójstwa. O najczarniejszych dniach w historii Sadyby opowiadają ówcześni nastolatkowie, którzy byli naocznymi świadkami. 

1 września był wielki nalot przygotowawczy, nalot na nasze linie. (…)(Walki bezpośrednie na Sadybie – red.) były, ale dopiero 2 września. (…) Oni od strony jeziorka Czerniakowskiego atakowali. A ja z karabinem maszynowym siedziałem na Okrężnej, obserwując te wydarzenia, ale potem dostaliśmy rozkaz wycofania się, kiedy wjechały czołgi już na Sadybę. I wtedy myśmy się bliżej Bernardyńskiej zgrupowali, te niedobitki, których nas tam zostało dwudziestu kilku. (Jan Zaborowski, 25 lat)

Jak wracałam [ze szpitala] pod koniec sierpnia, był okropny nalot i ostrzał. Jak się okazało, wtedy zbombardowali zupełnie szpital z rannymi, tak że wszyscy tam legli w gruzach. Nasz fort tak samo. Parę kazamatów tak zrównali z ziemią, że właściwie zginęło całe dowództwo, rusznikarze, moje koleżanki, które były obok w kazamatach. Wszystko przestało istnieć.

Niemcy zaczęli zdobywać Sadybę. Ruszyli od szosy Sobieskiego i od południowego wschodu. Były dwa dni bardzo silnych walk, to znaczy walili i z samolotów, i z karabinów maszynowych, i z dział umieszczonych na Służewcu. (Marta Czosnowska-Brosowska, 15 lat, sanitariuszka, Morszyńska 33)

Najtragiczniejsze wspomnienie z Powstania warszawskiego to jak Niemcy zajęli Sadybę. Zbombardowali dwa dni wcześniej fort na Sadybie, gdzie całe nasze dowództwo zginęło, większość ludzi. Mnie wyniósł sanitariusz, potężny, wielki. Wyniósł mnie na plecach ze szpitala, który się palił. Pamiętam, że wsadzono nas, kilka osób, w lej po bombie na terenie obecnego fortu na Sadybie. Jeszcze przedtem, jak nas z budynku wyniesiono, to „ukraińcy” pędzili kobiety, dzieci. Widziałem, jak „ukrainiec” podpity wyrwał kobiecie małe dziecko, które miało kilka miesięcy i wrzucił przez okno do palącego się budynku. To są sytuacje niesamowite. (…) Na Sadybie widziałem gwałcenie kobiet, wrzucanie dzieci do ognia, najróżniejsze. (Stanisław Wiloch, 16 lat, strzelec)

Były dwa dni bardzo silnych działań, później wszystko ucichło. Drugiego września, gdzieś tak w południe, wszedł Niemiec do naszego domu i krzyczał: Raus! Musieliśmy wyjść, opuścić dom. Mieliśmy przygotowanych troszkę najpotrzebniejszych rzeczy, nieduże walizeczki, jakieś pamiątki i cukier w kostkach.

W forcie był punkt zborny wszystkich. To trwało mniej więcej do wieczora, spędzali ludność z Sadyby do fortu do wieczora. Tych, których nie zabili, bo były ulice, które zostały całkowicie spacyfikowane, ludzie wymordowani. Tam, gdzie chodzili „ukraińcy”, tam rozstrzeliwali. Wieczorem całemu tłumowi kazali się ustawić, już nie wiem, piątkami czy czwórkami, tłum pognali na Dworzec Zachodni. (Marta Czosnowska-Brosowska – 15 lat, sanitariuszka, Morszyńska 33)

Było ciężkie bombardowanie fortu, zginęło sporo osób, ponieważ jedna z kazamat jednak się zawaliła, mimo że wszystko było przysypane ziemią. Tam były duże straty.

Bombardowanie dzielnicy willowej dużo nie daje, bo nie ma kamienic, które się walą. Później było normalne posypanie dzielnicy bombami zapalającymi. Od tych bomb nie spaliła się cała Sadyba. Pamiętam, jak żeśmy na dachu willi odkryli palącą się bombę zapalającą i zasypaliśmy ją piaskiem. Żadnych wielkich strat nie było. Poza fortem żadnych wielkich strat nie było – ani burzących, ani zapalających. Później bardzo szybko nastąpił atak. Wobec przewagi w jakości i ilości broni nie było tam prawie żadnych walk. Wyszliśmy z piwniczek pod niewielkimi domami i zostaliśmy zagonieni właśnie na teren fortu. To było 2 września. Po drodze między naszą kwaterą a fortem był niezabudowany placyk, jakich wtenczas na Sadybie jeszcze było wiele. Spojrzałem, a tam rozsiedli się niemieccy żołnierze i stało piętnaście ciężkich karabinów maszynowych, granatniki. To nieprawdopodobny kontrast z uzbrojeniem, które miała załoga Sadyby przez dwa tygodnie wolności… 

Całą ludność zebrano na forcie. Przyjechał jakiś wysoki funkcjonariusz, który się nie przedstawił, i miał do nas przemówienie. Było tłumaczone: „Wszyscy zostaną deportowani. Nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Proszę zachować spokój. Rodziny nie będą oddzielane, tylko proszę słuchać się władz niemieckich”. Jak później czytałem, chyba u Bartoszewskiego, być może był to von dem Bach, ale to trzeba sprawdzić, nie pamiętam. Nieważne. Czekał nas całonocny marsz. (Tadeusz Rolke, 15 lat)

Przyjechał pan generał von dem Bach, ten który był szefem, i stał na wysokiej beczce po benzynie, przemawiał do ludności. (Stanisław Wiloch, 16 lat, strzelec)

Na Sadybie były już dwa szpitale. Jeden to filia tego na Chełmskiej. (…) Wzięli mnie na nosze, to było 1 września, zanieśli mnie tam, lekarz zaczął mi to oglądać. Leżałam na brzuchu, zgasło światło, huk. Zaczęło się coś sypać. Było bombardowanie. Wtedy zbombardowali fort Dąbrowskiego na Sadybie. Zginęło nasze dowództwo, zginął sanitariat.

A moi chłopcy złapali mnie (nie wiem, czy ten kawałek został wyjęty, chyba tak, bo nie przeszkadza mi) na nosze i ciągnęli tam, gdzie był nasz punkt noclegowy, blisko Cmentarza Czerniakowskiego. Przechodzili przez jakieś pole, kartoflisko. Ja byłam na tych noszach. Wtedy nadleciał sztukas. Oni, słysząc, że on strzela, ich chyba więcej [było], ale ten jeden mi utkwił [w pamięci], chcieli się schować i tam był taki jeden kopczyk po kartoflach, że oni się świetnie wsunęli. A ja (czasami rzeczywiście Pan Bóg odbiera zupełnie rozum człowiekowi) uznałam, że nic mi się nie stanie i że sobie poleżę na tych noszach. On nad nami przeleciał. To jest nieprawdopodobnie trudne do uwierzenia. Nie mówiłam o tym do czasu, jak potwierdziło się, że inni też to widzieli. Ja, tak leżąc, widoczność była tak fantastyczna, że widziałam tę młodą twarz pilota, widziałam okulary i widziałam, że on mnie też widzi. Przeleciał i wrócił. Wrócił i zobaczyłam na tym piasku, na tej suchej ziemi takie malutkie fontanny. Piasek tak jakoś leciał. I w pewnym momencie sobie zdałam sprawę, że on strzela do mnie, bo tu nikogo nie było. Chłopców nie widział, bo oni byli w tym kopcu i poleciał. Słyszę warkot – wraca! Po tej samej linii. Ale mi się wydało, że to jest niemożliwe. Ale pomyślałam sobie – udam, że mnie trafił. Zupełnie tak, na spokojnie. Opuściłam głowę. Jeszcze strzelał. Tak chyłkiem spojrzałam, kącikiem, broń Boże, nie ruszając się. Ręce opuściłam. Poleciał i nie wrócił. I wcale nie byłam jakaś zestresowana, wystraszona. Pomyślałam sobie – a jednak, szkopie, przechytrzyłam cię! I to był chyba ostatni taki moment, gdzie byłam dzielna, odważna i nie bałam się. (Leokadia Pauzewicz, 19 lat, sanitariuszka, łączniczka)

(2 września – red.) siedzimy w tej pralni. Umilkły odgłosy bombardowania. Nie wiemy, co robić. W pewnej chwili słyszymy podkute buty. Otwierają się, słyszymy, drzwi do parteru i: Banditen! Raus! – po niemiecku wszystko. Zaczynają wychodzić z góry lokatorzy i my, wszyscy młodzi. To jest jeszcze okres, kiedy byliśmy bandytami. Nie brano do niewoli, więc już wiadomo, co nas czeka. (Leokadia Pauzewicz, 19 lat, sanitariuszka, łączniczka)

Ludzie czuli, że będziemy gdzieś prowadzeni, to w związku z tym, trzeba przyznać, że wiele osób przygotowywało się już do drogi sposobem polskim. Mianowicie tam były olbrzymie nasze magazyny w tym forcie, mieliśmy tam magazyny odzieży, bele materiałów, to, co w czasie tych pierwszych dni naszego Powstania zostało znalezione po niemieckich sklepach i tym podobnie, to wszystko było oddawane na fort do magazynów. I ta ludność cywilna, która tam została zagoniona, zagonieni byli ludzie z walizkami, ale i bez walizek, z kotkami, z pieskami, z kanarkami… bo każdy łapał w tym momencie… z takiego nerwowego załamania łapał, co miał pod ręką najdroższego, żeby z tym wyjść. I to wszystko towarzystwo było na tym forcie zgrupowane. Nas tam zagnano, trzy tysiące ludzi, cztery. I na drugi dzień koło południa zaczął się marsz w kierunku dworca Zachodniego z Sadyby z fortu, który wyglądał tragicznie, dlatego że niektórzy tak zwani zaradni, korzystając z tego, że w tych magazynach tego towaru było dużo, nabrali wielkie ładunki różnych [rzeczy]. Widziałem bele materiału niesioną przez faceta, drugiego drugą belę materiału, trzeci jakiś dwie bele materiału, kobiety też jakieś tam toboły. Po drodze na skutek skwaru, bo było gorąco, ciepło, ci ludzie rzucali, bo to przecież był marsz dość daleki. Żeśmy byli prowadzeni przez Służewiec, Mokotów na dworzec Zachodni. W Pruszkowie wypuszczono nas na pewną halę numer 2, na której spotkałem sporo już mieszkańców Sadyby. Tam między innymi kawę rozwoził Walter, ten aktor, który był moim sąsiadem z Sadyby (Andrzej Bukar, 17 lat)

Koniec Sadyby to był drugiego września. Sadyba padła drugiego września definitywnie (Andrzej Bukar, 17 lat)

Wszystkie wypowiedzi pochodzą z wywiadów, których udzielili niedawno dla portalu www.1944.pl, poświęconego Powstaniu Warszawskiemu.


Czytaj dalej

Pchli targ, tenis, aukcja, planszówki. Sadyba integruje się po wakacjach

Pchli targ, tenis, aukcja, planszówki. Sadyba integruje się po wakacjach

Po rocznej przerwie z powodu pandemii, mieszkańcy i goście warszawskiej Sadyby znów spotkają się po wakacjach, by wymienić ciuchy i pograć w tenisa.

Stara Sadyba co roku organizuje kilka stałych imprez dla mieszkańców i sympatyków. W zimie odbywa się staromodny bal oficerski w carskim forcie przy Powsińskiej oraz kiermasz artystyczny na Okrężnej, a w lecie – festiwal kulturalny w przydomowych ogrodach i na zielonych placach całego osiedla.

Kilka lat temu do tego grona dołączyła impreza organizowana na pograniczu lata i jesieni – Babie Lato. Tuż po wakacjach amatorzy tenisa ziemnego spotykają się na przedwojennych kortach przy Jodłowej, a wszyscy – młodzi i starzy – spieszą od rana na jeden ze skwerów, by rozstawić nieużywane już sprzęty, zabawki lub ciuchy i sprzedać je za drobne pieniądze.

Turniej tenisa i pchli targ

Po roku przerwy spowodowanej koronawirusem, Babie Lato powraca na Sadybę w najbliższy weekend. Na początek – tenis. W sobotę 4 września tenisiści będą mogli zmierzyć się ze sobą na przedwojennych kortach klubu Wars przy Jodłowej. Rywalizować będą pary deblowe w formule open czyli bez względu na wiek. – To działa. O ile pamiętam, kilka lat temu 8-latek grał w parze z 80-latkiem i wspólnie zajęli wysokie 2. miejsce – śmieje się Aleksandra Karkowska z organizującego imprezę Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Miasto Ogród Sadyba.  – Jeśli ktoś nie ma partnera, to też nie szkodzi, dobierzemy – zachęca wraz z główną koordynatorką, Katarzyną Parafianowicz.

Największą atrakcją imprezy będzie tradycyjnie pchli targ. Każdy kto chce – bez zapisów ani powiadomień – może przyjść na wskazany skwer i sprzedawać używane rzeczy, które zalegają w domu. Od kilku lat pchli targ stał się poletkiem doświadczalnym dla młodych przedsiębiorców – dzieci w rożnym wieku sprzedają tu zabawki, płyty, gry i sprzęty sportowe, a te najbardziej kreatywne dodatkowo – lemoniady czy ciastka własnej roboty.  Te ostatnie rozchodzą się w mig. Tym razem pchli targ przeniesie się ze Skweru Ormiańskiego przy Powsińskiej do bardziej kameralnego Skweru Starszych Panów przy Goraszewskiej.

Tegoroczne nowości

Poza stałymi punktami programu, tegoroczna edycja Babiego Lata poszerzona została o dwie nowości. Pierwsza to aukcja trzech obrazów sadybiańskich artystek, Katarzyny Derkacz-Gajewskiej i Magdaleny Lenartowicz. Dzieła sztuki kosztują niemało, bo od 2.500 do 3.000 złotych każde (cena wywoławcza), ale wspierają szczytne cele: przychody ze sprzedaży jednego z obrazów mają trafić na organizację kolejnych imprez kulturalnych na Sadybie, a pieniądze z drugiego mają zapewnić dzieciom z sadybiańskiej Pracowni Sztuki Dziecka możliwość udziału w zajęciach plastycznych. Obrazy można oglądać w witrynie Pracowni na Okrężnej 5a.

Dzieła są związane tematycznie ze starą Sadybą. – Każdy obraz związany jest z motywem placyku- kaflami, latarniami, grą w klasy, rozmowami, śladem roweru – mówi Katarzyna Derkacz-Gajewska. I dodaje: – Podczas akcji plastycznej (która odbyła się na festiwalu Otwarte Ogrody Sadyba w czerwcu tego roku – przyp. red.) na jednym z obrazów uczestnik oddał swój rower, by móc nim przejechać po obrazie po specjalnie zostawionej do tego celu przestrzeni. Właśnie ten obraz trafia na aukcję na rzecz Towarzystwa.

Nowością w tym roku jest również popołudnie z planszówkami. Na czterech stołach na Skwerze Starszych Panów rozłożone zostaną cztery gry planszowe. Każdy chętny będzie mógł przyjść i pograć  w nie z rodziną lub znajomymi. Tu też – podobnie jak na pchlim targu – nie obowiązują zapisy, nie ma też co liczyć na nagrody rzeczowe. Lista gier zostanie ogłoszona na wydarzeniu na Facebooku.  

Turniej tenisowy odbędzie się na kortach Wars przy Jodłowej 1/3 w sobotę w godz. 10.45-18.00. Zapisać można się do czwartku pod adresem info@klubwars.pl. Pozostałe punkty programu przewidziane są w niedzielę na Skwerze Starszych Panów: pchli targ od 9.00 do 12.00, aukcja obrazów o 12.00, a popołudnie z planszówkami od 11.30 do 15.00. Organizatorem Babiego Lata jest Towarzystwa Społeczno-Kulturalne Miasto Ogród Sadyba (a szczególnie Katarzyna Parafianowicz i Agnieszka Janowska z zarządu stowarzyszenia oraz mieszkaniec Sadyby i entuzjasta planszówek, Kacper Karaś).


Czytaj dalej

Zbyt krótkie światło dla pieszych? Stołeczny inżynier ruchu jednak sprawdzi przypadek z Sadyby

Zbyt krótkie światło dla pieszych? Stołeczny inżynier ruchu jednak sprawdzi przypadek z Sadyby

Biuro Zrządzania Ruchem Drogowym w stołecznym ratuszu zmienia swoje podejście do wydłużenia światła dla pieszych na Sadybie. Najpierw odrzuciło wniosek mieszkanki jako bezzasadny, dziś obiecuje zbadać sprawę i wykonać ponowne pomiary po wakacjach.

Przypomnijmy – mieszkanka Sadyby skierowała przed dwoma tygodniami wniosek do miejskiej infolinii o wydłużenie świata dla pieszych o pięć sekund na skrzyżowaniu Powsińskiej i Okrężnej. Twierdziła, że nie jest w stanie pokonać pasów na jednym świetle z małymi dziećmi. W krótkiej odpowiedzi urzędnicy napisali, że długość światła została ustalona prawidłowo i nie ma powodów do jej zmiany.

Zdawkowa odpowiedź nie dawała pewności, że miasto wzięło pod uwagę wszystkie okoliczności. A szczególnie to, że opisane przejście jest głównym łącznikiem między pobliską szkołą podstawową i resztą osiedla na starej Sadybie. Spytaliśmy więc jednostki miasta odpowiedzialne za ruch drogowy, czy długość świateł ustawia się w jakichś widełkach czasowych, a jeśli tak, to od czego to zależy i czy bliskość szkoły jest jednym z czynników, które bierze się pod uwagę.

Odpowiedź Zarządu Dróg Miejskich zamieściliśmy w poprzedni czwartek (https://sadyba24.pl/wiadomosci/item/2634-matka-z-dziecmi-nie-daje-rady-przejsc-przez-pasy-na-powsinskiej-miasto-nie-mozemy-zaburzac-ruchu-aut). W skrócie, rzecznik jednostki dał do zrozumienia, że w Warszawie miały już miejsce przypadki wydłużenia czasu zielonego światła dla pieszych i że bliskość szkół i szpitali może mieć wpływ na decyzje w tej sprawie. Odesłał nas jednak do Biura Zarządzania Ruchem Drogowym i miejskiego inżyniera ruchu w stołecznym ratuszu, bo to oni podejmują decyzje o wydłużeniu świateł.

Przyjrzymy się sprawie po wakacjach

W przesłanym nam komunikacie Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym szczegółowo wyjaśniło nam, jak ustala się długość świateł i kiedy można ją zmienić.  Otóż według przepisów pieszy powinien przejść całe przejście przy prędkości równiej 1,4 m/s lub 1,0 m/s w przypadku przejść uczęszczanych przez osoby z dysfunkcją ruchu lub na wózkach inwalidzkich. Urzędnicy, choć dopytywani, nie odnieśli się jednak wprost do tego, czy bliskość szkoły podstawowej ma znaczenie w ustalaniu długości świateł dla pieszych.

W sprawie konkretnego skrzyżowania na Sadybie, Biuro wysłało pozytywny sygnał. Wprawdzie urzędnicy nadal stoją na stanowisku, że długość świateł obliczono prawidłowo i że Powsińska jest ulicą przeciążoną pod względem ruchu drogowego, to jednak obiecują sprawę zbadać po wakacjach, kiedy czasowo zmniejszony ruch powróci do swojego typowego natężenia. – Po wakacyjnym okresie zmniejszonego natężenia ruchu, w warunkach miarodajnych zostaną przeprowadzone kontrole i wykonane aktualne pomiary natężenia ruchu, na podstawie których podjęta zostanie decyzja odnośnie możliwości wprowadzenia ewentualnych zmian w sterowaniu – czytamy w odpowiedzi Biura.

No to po kolei

Poniżej zamieszczamy pełne wyjaśnienia Biura Zarządzania Ruchem Drogowym. Szczegółowo, choć typowo inżynierskim i miejscami trudnym do zrozumienia językiem, urzędnicy tłumaczą, jak oblicza się długość świateł i dlaczego pozwalali na jej zmianę na niektórych stołecznych ulicach. Odnoszą się też do przypadku skrzyżowania na Sadybie.

Sadyba24.pl: Od jakich czynników zależy długość zielonego światła dla pieszych?

Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym: Minimalna wartość czasu trwania sygnału zezwalającego dla pieszych podana jest w rozporządzeniu Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach (tekst jednolity: Dz. U. z 2019 r., poz. 2311, z późn. zm.) i wynosi 100% czasu przejścia przez całe przejście przy prędkości pieszego równiej 1,4 m/s (1,0 m/s w przypadku przejść uczęszczanych przez osoby z dysfunkcją ruchu lub na wózkach inwalidzkich) – Załącznik Nr 3, rozdział 8.2. Wymagania formalne.

Jest to prędkość, która jest stosowana do obliczeń minimalnych wartości czasu trwania sygnału zezwalającego dla pieszych w całym mieście. Na przejściach dla pieszych, złożonych z kilku przejść, np. przez dwie oddzielne jezdnie ulicy – jeżeli przestrzeń dzieląca dwa odcinki przejścia nie jest niezwykle rozległa – zapewnia się taką wartość trwania sygnału zielonego, aby piesi mogli pokonać całą szerokość ulicy (wszystkie odcinki przejścia) z prędkością 1,4 m/s. Jeżeli pieszy porusza się wolniej, może pokonywać przejście dla pieszych odcinkami, oczekując na azylach na kolejne wyświetlenie sygnału zielonego.

Po zakończeniu wyświetlania sygnału zielonego, przez 4 sekundy jest wyświetlany sygnał zielony migający, a po jego zakończeniu i wyświetleniu sygnału czerwonego dla pieszych, następuje tzw. czas międzyzielony, który trwa tyle, ile dotarcie pieszego do najbliższego azylu zanim do przejścia dojadą pojazdy ze strumienia kolizyjnego z pieszymi. Zgodnie z zapisami ww. rozporządzenia, w sytuacjach szczególnie uzasadnionych, dopuszcza się skrócenie sygnałów zielonych dla pieszych do 75% czasu przejścia, nie mniej jednak niż do 4 s sygnału zielonego stałego i 4 s sygnału zielonego migającego – rozdział j.w.

Jakie czynniki wpływają na możliwość ewentualnego wydłużenia tego czasu?

Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym: W sytuacji, gdy przejście dla pieszych jest obsługiwane jednocześnie z innymi strumieniami na skrzyżowaniu, które otrzymują więcej sygnału zezwalającego, sygnał dla pieszych może trwać dłużej niż minimum opisane w punkcie 1, a wynika to z obsługi np. współbieżnego strumienia pojazdów. Dobrym przykładem takiej sytuacji jest przejście dla pieszych przez wlot podporządkowany, obsługiwane jednocześnie z pojazdami na kierunku głównym.

Jeżeli przejście prowadzi np. wyłącznie przez torowisko tramwajowe lub rzadko uczęszczany odcinek drogi, często stosuje się domyślnie sygnał zielony dla pieszych i dopiero zgłoszenia pojazdów powodują zakończenie obsługi pieszych na czas potrzebny do przepuszczenia pojazdów, po czym sygnalizacja wraca do wyświetlania sygnału zielonego dla pieszych. Takie rozwiązania funkcjonują np. przy ul. Jagiellońskiej w rejonie ul. A. Kotsisa (przejście przez torowisko tramwajowe) czy na Wisłostradzie (przejście przez pas do skrętu w prawo w ul. R. Sanguszki).

Jakie czynniki zdecydowały o wydłużeniu czasu świateł przy al. KEN na wysokości Polinezyjskiej (jak dowiedzieliśmy się w ZDM, w wyniku wniosku mieszkańców zdecydowali się Państwo wydłużyć tam światła o 4 sekundy)?

Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym: Na skrzyżowaniu al. Komisji Edukacji Narodowej z ul. Polinezyjską minimum sygnału zezwalającego dla przejść dla pieszych przez al. Komisji Edukacji Narodowej zostało zwiększone o 4 sekundy w sterowaniu zależnym od ruchu. Wynika to ze szczególnej sytuacji tego skrzyżowania w koordynacji na ciągu al. Komisji Edukacji Narodowej, która pozwala na wykorzystanie dodatkowych sekund na obsługę fazy poprzecznej bez pogarszania warunków ruchu na ciągu głównym, gdyż w tym czasie do skrzyżowania nie dociera ani z południa, ani z północy ruch stanowiący wiązkę pojazdów podlegających koordynacji (tzw. zielona fala). Taka sytuacja wynika z połączenia różnych czynników – odległości między skrzyżowaniami w ciągu, położenia tego konkretnego skrzyżowania oraz przebiegu wiązek koordynacyjnych.

Jak ustalają Państwo kompromis między płynnością ruchu drogowego a płynnością ruchu pieszego?

Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym: Na każdym skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną staramy się zapewnić pieszym co najmniej 100% czasu przejścia na wszystkich przejściach dla pieszych. Na skrzyżowaniach, które funkcjonują w stanie przeciążenia, konieczne jest zastosowanie rozwiązań kompromisowych (taki obowiązek nakłada ww. rozporządzenie: „Parametry sterowania (…) powinny zapewniać odpowiednią do wielkości obciążeń przepustowość relacji kierunkowych na poszczególnych wlotach i na całym skrzyżowaniu.” – Załącznik nr 3, rozdział 8.4. Wymagania optymalizacyjne). Jednak zmniejszenie czasu obsługi pieszych poniżej wartości wymienionych w pierwszej części punktu 1 i zastosowanie zmniejszenia do 75% czasu przejścia lub też rozdzielenie w czasie obsługi przejść przez poszczególne jezdnie i/lub torowisko jest ostatnim z możliwych kroków – kiedy już wszystkie opcje zostały zastosowane, a nadal występuje konieczność poprawy warunków ruchu na skrzyżowaniu, np. ze względu na pojazdy transportu zbiorowego.

Warto zauważyć, że wiele skrzyżowań z sygnalizacją świetlną w Warszawie wykazuje przeciążenia w godzinach szczytu, a prowadzą one nierzadko ruch pojazdów transportu zbiorowego. Zwiększanie wartości czasu zielonego dla pieszych na przejściach powyżej obliczonego dla wskazanej w przepisach wartości prędkości 1,4 m/s, na przeciążonych skrzyżowaniach wpłynęłoby negatywnie nie tylko na ruch pojazdów indywidualnych, ale również na ruch autobusów i tramwajów, tj. spowodowałoby wydłużenie podróży transportem zbiorowym w mieście, zmniejszając jego atrakcyjność. Na skrzyżowaniach przeciążonych ruchem stosuje się więc kompromis pomiędzy potrzebami poszczególnych uczestników ruchu, przy czym priorytetem pozostaje bezpieczeństwo pieszych.

Czy istnieje możliwość wydłużenia światła dla pieszych na skrzyżowaniu Powsińskiej i Okrężnej (na wysokości Skweru Ormiańskiego) zważywszy na fakt, że 200 metrów dalej przy tej samej ulicy istnieje szkoła podstawowa i ww. przejście jest głównym łącznikiem między szkołą a drugą stroną osiedla?

Biuro Zarządzania Ruchem Drogowym: Na skrzyżowaniu Powsińska – Okrężna długości trwania sygnałów zielonych dla pieszych spełniają zapisy wskazane w pierwszej odpowiedzi. Zgodnie z posiadanymi danymi ruchowymi przedmiotowe skrzyżowanie charakteryzuje się przeciążeniami występującymi na kierunku głównym w szczytach komunikacyjnych. Ulica Powsińska stanowi istotny element miejskiej sieci drogowej. Kursują też po niej autobusy. Zwiększenie czasu przeznaczonego na obsługę pieszych wymagałoby zmniejszenia czasu przeznaczonego na obsługę ul. Powsińskiej i miałoby negatywny wpływ na warunki ruchu na tej ulicy m.in. dla pojazdów transportu zbiorowego.

Po wakacyjnym okresie zmniejszonego natężenia ruchu, w warunkach miarodajnych zostaną przeprowadzone kontrole i wykonane aktualne pomiary natężenia ruchu, na podstawie których podjęta zostanie decyzja odnośnie możliwości wprowadzenia ewentualnych zmian w sterowaniu.


Czytaj dalej

Stołeczni radni odrzucili pomysł na utrzymanie Bazaru Sadyba

Stołeczni radni odrzucili pomysł na utrzymanie Bazaru Sadyba

Rada Warszawy nie zgodziła się dziś, by zmienić plan miejscowy w rejonie Bazaru Sadyba.  Inicjatorzy pomysłu czekają teraz na ruch prezydenta Warszawy.

Rada Warszawy zadała dziś cios pomysłom na utrzymanie Bazaru Sadyba w obecnym miejscu. Stołeczni radni odrzucili projekt uchwały, by zmienić plan miejscowy dla terenu Sadyba Północna, w części dotyczącej rogu Powsińskiej i św. Bonifacego. To tam znajduje się Bazar Sadyba. Po reprywatyzacji i wykupieniu działek od różnych właścicieli, prywatny inwestor planuje zbudować w tym miejscu 11-piętrowy apartamentowiec. Wszystko jest zgodne z prawem, bo budynek o takiej skali został zapisany w planie miejscowym już w 2013 roku.

„Jest klimat”, ale brakuje większości

Inicjatorzy i zarazem autorzy uchwały – przedstawiciele koalicji Razem, „Miasto Jest Nasze” i Wiosny – nie doprecyzowali w dokumencie, jak chcieliby zmienić plan miejscowy.  W uzasadnieniu wskazują różne opcje – od zmiany przeznaczenia całego terenu Bazaru do zmiany przeznaczenia tylko jego fragmentu – wciąż funkcjonującego wąskiego pasa pawilonów od strony centrum handlowego Sadyba Best Mall.

Oficjalnie, koalicjanci wierzą, że uda się wdrożyć wersję maksimum – czyli zmianę przeznaczenia terenu z mieszkaniowego z powrotem na handlowy, ze wskazaniem na targowisko. Szanse na to są jednak niewielkie – zarząd miasta musiałby bowiem wypłacić obecnemu właścicielowi terenu ogromne odszkodowanie, a na to miasta nie stać w sytuacji kurczących się dochodów.   

Przeciwko uchwale głosowało 33 radnych, 7 radnych wstrzymało się od głosu, a za przyjęciem uchwały padło 18 głosów. Jak tłumaczy rzecznik warszawskiej Partii Razem Konrad Wiślicz-Węgorowski, dokument odrzucono czysto z przyczyn formalnych. Mieszkańcy Warszawy nie mogą bowiem zgłaszać projektów uchwał o zmianę planów miejscowych.

Inicjatorzy pozytywnie jednak oceniają nastawienie radnych do ich pomysłu. – Jest dobry klimat – podkreśla rzecznik inicjatywy. Poparcie dla utrzymania targowiska wyrazili m.in. przewodnicząca Rady Ewa Malinowska-Grupińska z Koalicji Obywatelskiej i radny Filip Frąckowiak z Prawa i Sprawiedliwości. Przychylna utrzymaniu bazaru była też dyrektorka Biura Architektury i Planowania Przestrzennego w stołecznym ratuszu, Marlena Happach. Jak podkreślała, ostatnio zmieniło się nastawienie do targowisk – dziś traktuje się je jako naturalne centra lokalne w mieście.

Alternatywne rozwiązania

Przedstawiciele międzypartyjnej koalicji w sprawie utrzymania Bazaru Sadyba nie załamują rąk. – Liczymy na pozytywny ruch ze strony prezydenta Trzaskowskiego. Czekamy aż odpowie na petycję mieszkańców w tej sprawie, którą skierowaliśmy na jego ręce – mówi Wiślicz-Węgorowski.

Poza decyzjami urzędników na poziomie miasta, liczą się też decyzje na poziomie dzielnicy Mokotów. W grze jest bowiem przeniesienie targowiska do zastępczej lokalizacji przy ulicy Gołkowskiej. O postępach w tej inicjatywie jednak nie słychać. – Czekamy na stanowisko kupców – mówi rzecznik dzielnicy Mokotów, Monika Chrobak. I dodaje: – Zgodnie z ustaleniami sprzed wakacji, mieli do nas wrócić z informacją, ilu z nich zamierza przenieść się do nowego miejsca i czy akceptują nasze warunki – to, że będą musieli doprowadzić przyłącza, zagospodarować teren, stworzyć koncepcję architektoniczno-urbanistyczną nowego targowiska oraz zawiązać jakąś formę prawną do kontaktów z miastem.

Tymczasem prace nad projektem nowego budynku w miejscu targowiska trwają. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, apartamentowiec ma postawić spółka Unidevelopment. Do momentu publikacji, firma nie odpowiedziała na nasze pytania o etap zaawansowania prac przy projekcie oraz planowany termin rozpoczęcia procedury uzyskiwania pozwolenia na budowę.

Współwłaściciel działek, na których ma powstać nowa zabudowa, jest przekonany, że sprawy inwestycji zmierzają w dobrym kierunku. Pytany o inicjatywę zmiany planu miejscowego w miejscu bazaru, nie kryje zaskoczenia. – Nic nie wiem o tych planach – mówi dyrektor ds. inwestycji mieszkaniowych w Klinkierbudzie, Wojciech Marciniak.


Czytaj dalej