100 lat temu, 26 listopada 1921 roku, powstał projekt Miasta Ogrodu Czerniaków – willowego osiedla w Warszawie, które bardziej znane jest obecnie jako stara Sadyba. W wyniku długich poszukiwań, dotarliśmy do unikatowych zdjęć i informacji o osobie, która zleciła powstanie tego dokumentu, a potem czuwała nad rozwojem osiedla. Oto opowieść o Sadybie sprzed 100 lat i o jej zapomnianym założycielu, Kazimierzu Pawłowiczu.
Podpis pod projektem Miasta Ogrodu Czerniaków złożono dokładnie 26 listopada 1921 roku. Przygotowanie dokumentu zlecił inżynier Kazimierz Pawłowicz – główny bohater tej opowieści, zapomniany założyciel starej Sadyby.
Dziś niewielu mieszkańców Sadyby kojarzy Pawłowicza. Znany i bogaty za życia, dziś jest prawie całkowicie zapomniany. Niedawno odkryte pamiętniki i archiwalne zdjęcia pokazują, kim był Kazimierz Pawłowicz. Dzięki nim po raz pierwszy możemy zobaczyć, jak wyglądał jego dom i ogród w pierwszych latach rozwoju Sadyby, blisko sto lat temu.
Zapomniany Ojciec Założyciel
Zawodowo Kazimierz Pawłowicz był członkiem zarządu spółki parcelacyjnej Miasto Ogród Czerniaków. Zawiązał ją 20 czerwca 1920 roku razem z dwoma bogatymi ziemianami – spokrewnionymi ze sobą: hrabią Adamem Sobańskim i hrabią Michałem Tarnowskim. Rok później 20 kwietnia 1921 roku do tej grupy dołączył spokrewniony z Tarnowskim hrabia Aleksander Skrzyński. Ten ostatni miał szczególnie bogatą karierę publiczną – od grudnia 1922 roku przez 3 lata pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych w rządach Sikorskiego i Grabskiego, a od listopada 1925 toku – był premierem i ministrem spraw zagranicznych we własnym rządzie.
Podział zadań w spółce był prosty – trójka ziemian wniosła okoliczne grunty i pieniądze na rozruch, a Pawłowicz – know-how o tym, jak przekuć ogólnikowy pomysł na biznes w realne osiedle.
Co konkretnie zrobił Kazimierz Pawłowicz w roli założyciela Sadyby? W 1920 roku skontaktował się ze znanymi urbanistami Oskarem Sosnowskim i Antonim Jawornickim. Zlecił im przygotowanie ambitnego projektu zabudowy według modnej wówczas angielskiej idei miasta ogrodu. Wybór Jawornickiego był tu szczególnie cenny. Ten był bowiem jednocześnie kierownikiem biura planowania w Magistracie. Po zatwierdzeniu projektu w Ministerstwie Robót Publicznych w 1923, Jawornicki włączył projekt Sadyby do ogólnego planu regulacji i rozbudowy Warszawy z 1925 roku i tym samym wpisał Sadybę na mapę miejskich inwestycji.
Pawłowicz znalazł też sposób na to, jak prawnie wymusić na indywidualnych inwestorach budowę domów z ogrodami, które stworzą spójną całość w skali osiedla. Akty notarialne spółki z 1923 i 1929 roku w najdrobniejszych szczegółach określają zasady podziału i zagospodarowania działek – wiadomo z nich dokładnie, co można postawić na działce i kto ma zatwierdzać projekty domów.
Największa zasługa Kazimierza Pawłowicza jest jednak inna, całkiem przyziemna. Dzięki znajomości z pierwszym dyrektorem miejskich wodociągów, Edwardem Szenfeldem, do osiedla leżącego w szczerym polu, na dalekich rubieżach Warszawy, miasto doprowadziło wodę, a za jakiś czas również kanalizację. To był niebywały wyczyn – bez wodociągu i kanalizacji tak odległe osiedle nie miałoby żadnych szans na rozwój. Jak to się udało zrobić? Tak się składa, że dyrektor powstałego w 1924 miejskiego przedsiębiorstwa Wodociągi i Kanalizacja inżynier Edward Szenfeld był sąsiadem Pawłowicza z działki obok. Szenfeld mieszkał przy Goraszewskiej 7, a Pawłowicz po drugiej stronie ulicy – przy Goraszewskiej 8, tu gdzie obecnie leży popularny wśród mieszkańców Sadyby Skwer Starszych Panów. Rodziny Szenfelda i Pawłowicza bardzo się lubiły. Gwoli ścisłości, wodociąg, gaz i elektryczność dotarły na całą Sadybę do 1925 roku, a kanalizacja dopiero po 1926 roku.
Kazimierz Pawłowicz prywatnie
Jaki Kazimierz Pawłowicz był prywatnie? Na pewno bogaty. Jego prawnuczka, mieszkająca obecnie w Brazylii, Barbara Dieu, wspomina, że dorobił się fortuny na budowaniu cegielni i zarządzaniu nimi w Rosji i Japonii. Po powrocie do kraju zarabiał również na wznoszeniu osiedli mieszkaniowych w Polsce.
Fortunę widać po kosztownym sposobie życia Pawłowicza. Z pamiętników jego syna, Bohdana, wynika, że co roku w latach 1906 – 1910 pan Kazimierz wraz z żoną i dwójką dzieci dużo podróżował po Włoszech, Francji i Niemczech. Z tamtych czasów zachowało się m.in. to zdjęcie żony Heleny i ich dzieci Bohdana i Krystyny, zrobione w 1909 roku w Wenecji. Na wojażach po Europie się nie skończyło. W 1909 roku Pawłowicz wysłał swojego 10-letniego wówczas syna do Japonii. Kiedy ten sam syn wymagał leczenia z powodu gruźlicy kostno-stawowej, Kazimierz Pawłowicz z żoną wysłali go z kolei w 1911 roku do kliniki w Leysin w Szwajcarii. Tam przyjmował światowy pionier helioterapii gruźlicy kości, dr Auguste Rollier. U niego syn Bohdan przechodził helioterapię oraz operację jednej z nóg. W sanatorium przy klinice chodził też przez kilka lat do szkoły.
Liczne podróże po Europie i pobyt syna na leczeniu w Szwajcarii nie nadszarpnęły zbytnio majątku Kazimierza Pawłowicza. Założyciela warszawskiej Sadyby nadal było stać na kolejne duże wydatki. Przykładowo w latach 1921-22 zaprojektował i zbudował jeden z pierwszych domów w Jastrzębiej Górze. W willi przy Królewskiej 49 jego rodzina spędzała letnie wakacje do wybuchu wojny. Później budynek został opuszczony.
Poza posiadłością nad morzem Kazimierz Pawłowicz dysponował własnym dużym domem na warszawskim Starym Mieście. Kamienicę przy Kanonii 14 zakupił ok. 1915 roku. Była wtedy jednym z najlepszych adresów w Warszawie. Wcześniej od XVI wieku przechodziła z rąk do rąk, należała do biskupów, polskiego rządu i właścicieli ziemskich. W rodzinie Pawłowiczów pozostała do 1944 roku, kiedy wraz z przyległymi kamienicami została doszczętnie zburzona w Powstaniu Warszawskim.
Życie na Sadybie
Mimo posiadania już dwóch domów, Pawłowicz zdecydował się zbudować trzeci – na warszawskiej Sadybie. Tu sprowadził się wraz z całą rodziną w lipcu 1925 roku. Co ciekawe, zrobił to jako jedyny z czwórki założycieli – pozostali właściciele gruntów i koledzy ze spółki „Miasto Ogród Czerniaków” woleli dalej mieszkać w prestiżowym śródmieściu Warszawy. Pawłowicz uznał jednak, że peryferyjna, ale zielona Sadyba zapewni lepsze powietrze jemu i jego żonie, a przede wszystkim młodemu małżeństwu z małym dzieckiem.
Tym małżeństwem był jego 26-letni wówczas syn Bohdan Pawłowicz i o 2 lata od niego młodsza żona, Wanda Orla-Salmonowicz. Tu zaczyna się nowy, ciekawy wątek – związków rodziny Pawłowicz z Brazylią. Wanda była bowiem pół Polką, pół Brazylijką. Urodziła się w Brazylii w polskiej rodzinie, w polskiej osadzie w Kurytybie. Miała białą skórę, mówiła płynnie w obu językach – portugalskim i polskim. Jej przyszły mąż, Bohdan, podróżnik i rzecznik prasowy polskiej marynarki, poznał ją, kiedy w 1923 roku udał się po raz kolejny do Brazylii. Pod koniec 1923 roku Bohdan Pawłowicz i Wanda Orla-Salmonowicz spotkali się na przyjęciu zorganizowanym przez polski konsulat dla załogi szkolnego statku „Lwów”. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia. Ich ślub odbył się w brazylyjskim mieście Kurytyba 19 stycznia 1924 roku. Jeszcze tego samego roku do Polski wrócił Bohdan. Wanda dołączyła do niego rok później, w kwietniu.
Syn Kazimierza Pawłowicza, Bohdan i jego polsko-brazylijska żona Wanda zamieszkali początkowo z rodzicami Bohdana w domu przy Kanonii 14 w Warszawie. Tam 6 czerwca 1925 roku przyszedł na świat ich pierworodny syn, Leszek. Zaledwie miesiąc później, w lipcu 1925 roku cała rodzina – młodzi i starzy – sprowadziła się na Sadybę. W domu przy Goraszewskiej 8 zamieszkało wówczas 5 osób: 54-letni ojciec rodu Kazimierz Pawłowicz, jego 55-letnia żona Helena z domu Jełowicka, 26-letni syn Bohdan, żona Bohdana – 24-letnia Wanda i noworodek, jedno-miesięczny syn Leszek. Duży dom Pawłowiczów pomieścił jeszcze opiekunkę do dzieci i psa – ulubieńca rodziny, owczarka podhalańskiego o imieniu Urwis.
Rodzina Pawłowiczów miała do dyspozycji nowy dom, ale także ogromny ogród. Działka zajmowała w sumie 1300 metrów kwadratowych. Mieściła się w granicach obecnego Skweru Starszych Panów. Dzięki uprzejmości brazylijskiej odnogi rodziny Pawłowiczów, po raz pierwszy możemy pokazać archiwalne zdjęcia posiadłości, należącej do przedwojennego założyciela Sadyby.
W 1925 roku rodzina Pawłowiczów należała do pionierów nowego osiedla. Wokół ich działki wznosiły się zaledwie pojedyncze domy przy Jodłowej i Goraszewskiej. Nad okolicą dominował rząd trzech kamienic spółdzielni Społem przy ulicy Zacisznej. Tu było serce cywilnej, urzędniczej części osiedla. Wojskowa część Sadyby dopiero powstawała. Nad fosą przy Morszyńskiej wzniesiono właśnie pierwsze 30 domów. Nie było natomiast innych charakterystycznych punktów okolicy.
Dopiero rok później, w 1926, zbudowano dom pioniera na rogu Powsińskiej i Okrężnej z adresem przy Powsińskiej 26. Również w 1926 roku zbudowano inny charakterystyczny dom. Willę Podgórskich przy ul. Powsińskiej 104. Jeszcze później, bo w 1928 roku powstał kolejny charakterystyczny punkt Sadyby, tzw. blok oficerski przy Morszyńskiej.
W roku 1925, kiedy na Sadybę sprowadził się Kazimierz Pawłowicz z rodziną, istniały już natomiast pierwsze oznaki cywilizacji – przez Powsińską docierał do osiedla tramwaj linii 2a oraz kolejka wilanowska, samochodem można było natomiast dojechać odległą Drogą Królewską (obecnie zwaną aleją Sobieskiego).
W takich warunkach, na dalekich ale zielonych peryferiach Warszawy, mieszkała rodzina założyciela Sadyby. Idylla rodziny Pawłowiczów nie trwała jednak długo. Zaledwie po 2 latach od zamieszkania na Sadybie, 16 czerwca 1927 roku w wieku 56 lat zmarł senior rodu, Kazimierz Pawłowicz. Powodem były powikłania przy zapaleniu wyrostka robaczkowego.
Życie po życiu
Kazimierz Pawłowicz odszedł, kiedy dzieło jego życia, miasto ogród na Sadybie, zaczęło żyć pełnią życia. Rodzina Pawłowicza pozostała jednak na osiedlu. Rok później, 26 listopada 1928 roku, przyszło na świat drugie dziecko Wandy i Bohdana Pawłowiczów – córka Hanna.
Hania i jej starszy o 3 lata brat Leszek nie mieli jednak szczęśliwego dzieciństwa. Kilka miesięcy później, we wrześniu 1929 roku ich ojciec Bohdan – wcześniej wzięty reporter, publicysta i pisarz – otrzymał bowiem bardzo angażującą posadę głównego inspektora statków w polskim Urzędzie Emigracyjnym. Będąc na tym stanowisku między 1929 a 1934 rokiem odbył on aż 34 zagraniczne podróże. Podczas wyjazdów dokonywał inspekcji statków udających się z europejskich portów do USA, Kanady i Ameryki Południowej.
Dzieci Pawłowiczów rzadko więc widywały ojca. Co gorsza, na pewien czas straciły również kontakt z matką. Kiedy córka Hania miała 1,5 roku, a syn Leszek 4,5 roku, w maju 1930 roku ich matka Wanda zdecydowała się pojechać do rodzimej Brazylii, by spotkać się z siostrami. Zostawiła dzieci pod opieką niani i teściowej.
Krótka podróż za granicę okazała się trwać ponad rok. 3 października 1930 roku wybuchła w Brazylii rewolucja. Wanda nie mogła opuszczać kraju i musiała czekać z wyjazdem, aż powstanie się zakończy. Jak czytamy w pamiętnikach, kiedy wreszcie dotarła na Sadybę w połowie 1931 roku, jej córka jej nie rozpoznała, pytając nianię i babcię, kim jest ta miła pani.
Dom Pawłowiczów na Sadybie tętnił życiem jeszcze przez kilka kolejnych lat. W 1935 roku nastąpił przełom. Wyprowadzili się z niego młodzi – Bohdan, jego żona Wanda i dwójka ich dzieci, Leszek i Hania. Razem przenieśli się do Łodzi, gdzie Bohdan otrzymał stanowisko dyrektora regionalnej rozgłośni Polskiego Radia. Dwa lata później cała czwórka przeniosła się ponownie, tym razem do Torunia, gdzie ojciec rodziny został dyrektorem tamtejszej rozgłośni radiowej.
Od 1935 roku w domu na Sadybie pozostała już tylko żona zmarłego właściciela, Helena Pawłowicz. A wraz z nią – niania i wierny pies, Urwis. Pozbawiona stałego źródła dochodu, seniorka rodu Pawłowiczów ratowała się wynajmowaniem pokojów. Jednym z najemców była żona Wacka Micuty – Micuta był protegowanym Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Zasłynął jako dowódca jednego z dwóch niemieckich czołgów przejętych przez Batalion Zośka podczas Powstania Warszawskiego.
Historia Pawłowiczów na tym się jednak nie skończyła. Rodzina połączyła się ponownie po pięciu latach. Dosłownie na dzień przed wybuchem wojny, 31 sierpnia 1939 roku, Wisłą z Torunia przypłynęła do Warszawy Wanda Pawłowicz z dziećmi, Leszkiem i Hanią. Nie było z nią męża, Bohdana, bo ten 29 lipca 1939 roku wypłynął do Brazylii w dziewiczym rejsie transatlantykiem Chrobry. Na pokładzie towarzyszył mu m.in. znany pisarz Witold Gombrowicz, który tak jak Leszek został wynajęty do relacjonowania wydarzenia w polskich mediach. Tym rejsem Gombrowicz na stałe opuścił Polskę.
Zaledwie kilka tygodni po przybyciu na Sadybę, szukając bezpiecznego azylu Wanda Pawłowicz z dziećmi udała się na wschód Polski, do stolicy Wołynia, Łucka, który znajdował się wtedy poza niemiecką okupacją. Tam cała trójka zatrzymała się w majątku szwagierki, Krystyny Pawłowicz i jej męża, wojewody wołyńskiego, Aleksandra Hauke-Nowaka. Kiedy szwagierka z mężem uciekli z kraju, Wanda Pawłowicz z dziećmi wpadła w ręce Rosjan i trafiła do obozu. Całą trójkę zwolniono z obozu dzięki brazylijskiemu paszportowi Wandy.
Matka z dziećmi wróciła do zburzonej Warszawy. Kiedy na stacji kolejowej wynajęła powóz i poprosiła, by zawiózł ich na Sadybę, zupełnie nie wiedziała, czy ma jeszcze dokąd wracać. Na Sadybie zastała jednak nietknięty budynek, od kul powalone było tylko jedno z drzew od strony wejścia do domu. W domu natomiast czekała na nich seniorka rodu, Helena Pawłowicz.
Po powrocie na Sadybę, dzieci poszły do szkoły. 11-letnia Hania – do pobliskiej szkoły podstawowej, a 14-letni Leszek – na tajne komplety. Ich matka, Wanda, bała się jednak, że dzieci prędzej czy później mogą zginąć lub trafić do niemieckich obozów koncentracyjnych, wyjechała więc do brazylijskiego konsulatu w Berlinie, gdzie wyrobiła dla całej trójki paszporty. Ostatecznie w kwietniu 1940 roku matka z dziećmi emigrowali do Brazylii. Tam dojechał do nich ojciec dzieci, Bohdan, i razem mieszkali w Rio de Janeiro do końca wojny.
Rodzina Pawłowiczów przeżyła wojnę bez szwanku. Jej dom na Sadybie nie miał już takiego szczęścia. W październiku 1944 roku, dom założyciela osiedla został podpalony i zrabowany przez Niemców. Próbujący go bronić pies Urwis zginął z rąk Niemców.
Jako jedyny na Sadybie dom Pawłowiczów zniknął bez śladu. Na tym lotniczym zdjęciu Sadyby, zrobionym przez okupantów, widać, że nie zachowały się nawet mury. Dziś jest tu publiczny plac o nazwie Skwer Starszych Panów.
* * *
Dziękujemy Barbarze Dieu i Hannie Kassyanowicz-Pawłowicz za udostępnienie rodzinnego archiwum i podzielenie się opowieściami z życia założycieli osiedla. Dziękujemy również lektorowi, Jakubowi Urlichowi za podłożenie głosu pod opowieść o Sadybie w wersji wideo. Zapis wideo tej opowieści jest dostępny na kanale You Tube Sadyba24.pl pod adresem https://www.youtube.com/watch?v=4hL2LpqnEMY&t=1s
Kazimierz Pawłowicz. Zapomniany założyciel starej Sadyby
Aktualności Sadyba